BĄDŹ PRZYTOMNY, BĄDŹ OBECNY – INTENSYWNA PRZYTOMNOŚĆ
Nad moją głową przelatują teraz wszystkie możliwe myśli. Zapuszczam się dziś w jedną ze swoich ulubionych alei myślowych i pytam: „ Gdyby tak cudownie jeszcze dziś uwolniono cię od problemów, od wszystkiego, co w twojej ocenie jest twoim cierpieniem, osaczeniem, czy wtedy będziesz bardziej obecna?”. Zdałam sobie sprawę, że ludzie „żują” kawałki słodkiej i gorzkiej fantazji. W gruncie rzeczy zazwyczaj istnieje tylko jeden problem – nasz umysł uwięziony w czasie. Będąc bardziej świadomym człowiekiem, stwierdzamy, że podobna kombinacja wyzwań osacza nas wszędzie, na każdym kroku, jak podążający za nami cień.
Uczciwie przyznałam przed sobą, że nie wierzę, aby kiedykolwiek udało mi się dotrzeć do takiego punktu, gdzie będę wolna od jakichkolwiek problemów. Zrozumiałam, że podążanie za tym tokiem myślenia prowadzi do kluczowego rezultatu, jakim jest wolność i życie w teraźniejszości, i należy zająć się tym obecnie – teraz. Nasza sytuacja życiowa jest wynikiem minionych wydarzeń, być może czujemy się unieszczęśliwieni w tej obecnej. Decydujący jest sam fakt, iż nie widzimy z niej w danym momencie wyjścia.
Rzeczywistość to tylko wyobrażenie
A gdyby tak na chwilę zapomnieć o sytuacji życiowej i skupić się na samym życiu? Zaprzestać takiej formalistycznej troski o rzetelne starania o swoje dobro? Zacznijmy eksploatować swój talent. W ludzkich charakterach kryje się mnóstwo ironii i łez, jak i wiele tragizmu i komizmu życia.

Mimo wszystko nie doszukujmy się powodu, by żałować czasu spędzonego nad wszystkim, co nas trapiło. Rozmyślając uparcie nad wirtualną rzeczywistością, która nas otacza, odpowiedz na to wszystko błyskawicznym rewanżem. Każde wydarzenie powinno potwierdzać nasze nadzieje.
Wszystko to jest nietrwałe i prędzej czy później zblaknie jak ludzka pamięć. Dobrze jest zwiedzać miejsca, które wyróżnia twoja wyobraźnia. Co jest w życiu bardziej istotne – podporządkowanie się rzeczywistości własnych wizji czy życie zgodnie z marzeniami?
Kiedy milknę, rodzę się w niecodzienny sposób, polegając na głębokiej znajomości ludzkiego serca. Staram się odgadywać duchowe dążenia, odmieniać smak zainteresowań i upodobań. Wskazując nowe drogi, stwarzam nowy typ samej siebie, wyrażając siebie największym zachwytem. Meritum powyższego to nic innego, jak dążenie do wyekwipowania się i umożliwienia sobie egzystencji na lepszym poziomie. Zamiast podejmować kolejną próbę rozwikłania zagadki i udawać przy tym znakomitą zabawę, bądź powiernikiem najbardziej strzeżonych planów i pomysłów.
Człowiek musi sobie uprzytamniać, że ma niewiele wspólnego ze wszelkimi wyobrażeniami na temat otaczającej go rzeczywistości. Dobrze jest zebrać w sobie siłę i odwrócić się od nikczemnej teraźniejszości, znajdując pociechę w wielkości i doskonałości czasów uczciwszych.
Mam problem czy… chcę mieć problem?
Wciąż szukamy szczęścia, samourzeczywistnienia, mając nadzieję, że gdy spełnimy ten zamiar, zyskamy pełniejsze poczucie własnego „Ja”. Jeśli skupimy się wyłącznie na wytyczonym celu – przestajemy często szanować teraźniejszość i sprowadzamy ją do roli szczebla w drodze do przyszłości. A taki szczebel nie jest nic wart, wówczas czas zegarowy staje się czasem psychicznym.

Nasz rozwój intelektualny jest najbardziej racjonalny wtedy, gdy podejmujemy wyzwanie prowadzenia walki z dysonansem poznawczym. Jeżeli nie przeciwstawiamy się mu intelektualnie, godzimy ze sobą sprzeczne informacje i wierzymy w istnienie sprzeczności. Powinniśmy bardziej wyzbyć się oceniania i osądzania, przestać analizować i tworzyć z tego wszystkiego swoją tożsamość. Oczywiście istnieje pewna doza lęku, która jest przejawem instynktu samozachowawczego. Jednak dopóki utożsamiamy się z własnym umysłem, naszym życiem w przewadze zarządzać będzie ego.
Dopóki naszym życiem będzie kierować umysł egotyczny, nie poczujemy się naprawdę swobodnie. Po co nam problemy? Może umysł bezwiednie ich pragnie? A one nadają nam coś w rodzaju tożsamości? Pojawianie się problemów sprawia, że nasz umysł ciągle coś roztrząsa w myślach. Dana sytuacja powoduje zawładnięcie całego rozumu, ciała, a nawet duszy.
Często jednak będąc pod wpływem takiego myślenia, człowiek nie ma zamiaru ani rzeczywistej możliwości, by podjąć w związku z tym jakiekolwiek działania, gdyż nieświadomie wplata ów problem w swoje „Ja”. Będąc przytłoczeni sytuacją życiową, przestajemy czuć, że żyjemy, jakby przestajemy istnieć. Dźwigając w umyśle brzemię stu różnych spraw, które chcemy załatwić, pomyślmy o tym, jak skupić się na tej jednej jedynej rzeczy, którą mamy szansę zrobić właśnie teraz. Przyjmując każdy problem, równocześnie przyjmujemy ból zamiast dokonać prostego wyboru, podjąć prostą decyzję. Bez względu na przyszłe wydarzenia pozwól na to, że nigdy więcej nie zadasz już sobie bólu! Nie dodawaj sobie kolejnych problemów do rozwiązania! Ten przejrzysty, a zarazem radykalny wybór pozwoli ci uniknąć zrzędzenia w spazmach cierpienia.
Często ogarnia nas gniew, gdy słyszymy, że nasze problemy, nasza rzeczywistość i wyobrażenia są w gruncie rzeczy zwykłym urojeniem. Boimy się wówczas utraty swojej tożsamości, gdyż inwestując ogrom czasu w swoje fałszywe „Ja”, bezwiednie definiujemy samego siebie. Oglądamy siebie przez pryzmat swoich cierpień i problemów, nie zastanawiając się, kim tak naprawdę jesteśmy.
Obecność – nie martw się tym, czego nie ma
Przestańmy skupiać się na owocach swoich działań i przejmować się nimi, lecz bądźmy uważni tylko na działanie, a owoc z czasem sam się pojawi. Porzućmy negatywne postawy – jak rozżarzony węgiel, którego nie utrzymamy zbyt długo w naszych dłoniach. Gdy zdamy sobie sprawę z ciężaru, jaki przyszło nam dźwigać, powoli przestańmy nieść to, co nas uwiera.

Pozwólmy sobie na wyrażanie i przejawianie własnych emocji i uczuć, czy to będzie gniew, złość, zasępienie czy jakiekolwiek inne uczucie. Dobrze jest ich doznawać zamiast tłumić, tworząc w sobie konflikt wewnętrzny.
Dlaczego często źle się czujemy? Ponieważ hołubimy w głowie przeświadczenie, że wszystko jest w porządku, choć sami w to nie wierzymy. Podlegamy zatem działaniu starych klisz myślowych i emocjonalnych, które zmuszają nas do stawiania oporu. Właśnie to powoduje nasze złe samopoczucie. Broniąc naszego prawa do nieświadomości i cierpienia, nie musimy się obawiać, że ktoś nam je odbierze. Podejmując jakiekolwiek działania w kierunku wycofania się z obecnej sytuacji lub zmiany tej sytuacji na miarę swoich możliwości, wyzbądź się w pierwszej kolejności wszystkich negatywnych pobudek. To, co podpowiada nam intuicja, że w danej chwili należy zrobić, okaże się lepsze niż posiadanie negatywnej motywacji.
Niepokój i ciągłe myślenie w schemacie „Co będzie, jeśli...” sprawia, że utożsamiamy się za bardzo z naszym umysłem, który kieruje myśleniem w kierunku urojonych, przyszłych sytuacji. Stąd bierze się lęk. Żadnej przyszłej sytuacji nie jesteśmy w stanie do końca sprostać w sposób zaplanowany, bo na daną chwilę ta sytuacja najzwyczajniej w świecie nie istnieje. To stworzony obraz-widmo naszego umysłu powoduje, że się nakręcamy. Szaleństwo takiego myślenia zniszczy ci zdrowie i może cię pomału zwyczajnie zabić.
Uważność – być tu i teraz
Dlaczego czekamy przez całe życie, aż wreszcie zaczniemy żyć? Oczekiwanie na lepsze to nasz stan umysłu. Żyjemy naszymi niezrealizowanymi pragnieniami, odtrącając życie w teraźniejszości. Odtrącamy to, co mamy, pragniemy zaś tego, czego nie mamy.
Wielu ludzi nie rozpoznaje teraźniejszości, tego, co się dzieje w danym momencie, w danej chwili. Życie w teraźniejszości ma moc wyzwolić nas spod władzy form myślowych. Dostrzegając ograniczenia w swojej podróży wewnętrznej, wyzbywamy się nierealistycznych oczekiwań, że coś nas uszczęśliwi, podporządkowując się tej wewnętrznej pielgrzymce. Przyszłość nigdy nie konfrontuje się z naszą obecnością. Dopóki poddajemy się władzy naszego egotycznego umysłu, ulegamy zbiorowemu szaleństwu. Stan takiego umysłu jest korzeniem obłędu. Wybawienie od tego toku myślenia to wolność od rzekomego niedosytu, niedoskonałości, od wszelkiego rodzaju pragnień, zachłanności i lgnięcia. Uwolnienie się od przymusu myślenia oznacza dla nas pełną świadomość. Konflikt wewnętrzny ustaje, gdy nie ma już żadnych zgrzytów pomiędzy żądaniami a oczekiwaniami. Mamy jednak w cobie coś, co podlega przelotnym wpływom okoliczności, co składa się na sytuację życiową. Warunkiem dotarcia jest odkrycie własnego "ja".
Gdy akceptujemy obecność w niemiłej, niezadowalającej sytuacji takiej, jaką jest, znika wszelkie cierpienie i ból. Wzniesienie się ponad nie sprawia, że skupienie zwraca się w kierunku poszukiwania energii czy motywacji do działania i wprowadzenia zmian na skutek pewnej dozy niezadowolenia.

Czasami sytuacja wymaga od nas jednoznacznego i bezpośredniego przedstawienia komuś niewygodnej prawdy, ponieważ niektórym brakuje umiejętności, jaką jest przejęcie inicjatywy.
Stale reagujemy na wydarzenia, zamiast przygotować się na nie. Epikur mawiał: „Większość naszych potrzeb zalicza się do urojonych, przyczyną tego jest błędne myślenie”. Największą udręką jest niepewność i pogoń za urojeniami.
Moją intencją nie jest psucie innym frajdy z życia, spoilerując czyjąś rzeczywistość, ale staram się wybrać to, co najważniejsze, i wskazać rzeczy, które mogą się zdarzyć.
Martwimy się o to, kim będziemy jutro, zapominając, że już dzisiaj jesteśmy kimś. Będąc ostrożnie powściągliwym, człowiek szybciej odnajduje się w dorosłym życiu.
Zamiast żyć w rozdwojeniu między jednym światem, którym się chlubimy, a drugim, którego fałszywości nie dostrzegamy, bądźmy przytomni. Wybierzmy obecność w swej pełnej intensywności. Ograniczone horyzonty opuśćmy bez żalu – przecież nasza świadomość nas nie zadręczy. W miarę upływu lat zdobędziemy świadomość własnej wartości.
Wyraź swoją opinię!